czwartek, 14 listopada 2013

Chce się żyć...

Nie wiem od czego zacząć, bo dalej jestem tak niesamowicie poruszona tym, co zobaczyłam wczoraj na srebrnym ekranie. Spróbuję zacząć od początku. We wtorek wpadłam na pomysł wybrania się z Waldkiem do kina. Skorzystaliśmy z promocji w Cinema city - "Tanie środy", bilet w cenie 14 zł. Jak dla mnie to jest normalna cena, jaka powinna być codziennie za bilet do kina, no ale nie o tym chciałam. Zobaczyłam w internecie zwiastun filmu "Chce się żyć" i widziałam jedno. Muszę go zobaczyć. Najtrudniej jednak było przekonać Waldka. Nie lubi dramatów, a tym bardziej trudno było go przekonać, bo film jest polski, a ludzie błędnie myślą, że wszystkie polskie filmy to dno. W ogóle z naszym dogadywaniem się w sprawie filmów zawsze jest problem, bo Waldek uwielbia kino typu "Transformers", "Avengers", "Spiderman", "Ironman"... Mnie szczerze mówiąc takie filmy działają na system i zazwyczaj po półgodzinie zasypiam. No, ale udało się go przekonać. Już w połowie filmu, kiedy odwróciłam się na moment, by popatrzeć na Waldka, zobaczyłam, że ma w oczach łzy... Ja miałam je również, praktycznie przez cały czas. Muszę powiedzieć, że ten film jest więcej niż dobry. Może nawet "za dobry", bo zaraz po jego zakończeniu, na napisach końcowych, nikt nie wstał. Wszyscy byli zbyt mocno wbici w fotele. Pierwszy raz zobaczyłam taką reakcję ludzi. Zazwyczaj jak film się skończy, wszyscy są już objedzeni popcornem, nachosami, opici colą, podrywają swoje zasiedziałe tyłki z foteli, zostawiając jak najszybciej cały syf wokoło do posprzątania obsłudze kina. Po drodze przekrzykują jeden drugiego, komentują film, wydurniają się i tak dalej. Tym razem pierwszy raz byłam świadkiem, że ludzie z kina, dosłownie wszyscy jak leci wychodzili milcząc i płacząc, do tego ze spuszczonymi głowami.... Nie będę tutaj opisywała fabuły filmu, bo nie w tym rzecz. Uważam, że jak ktoś chce fabułę poznać, to sam powinien go zobaczyć. Powiem więcej. W programie nauczania, szczególnie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych ten film powinien zawitać jako obowiązkowy do obejrzenia. Każde rozwrzeszczane gimbazjum i lic(bazjum)eum powinno grzecznie w parach tuptać pod opieką swoich psorków do kina na ten właśnie film. I powinni zaraz po tym filmie iść do domu, mieć czas na pozbieranie się do kupy i refleksje, a na następny dzień, na godzinie wychowawczej - pogadanka i dyskusja na temat filmu, a na zadanie domowe z języka polskiego - wypracowanie, recenzja filmu. Ciekawe, co młodzi, oświeceni przedstawiciele młodego pokolenia mieliby do powiedzenia....
   Film ten jest po prostu szczery do bólu. Pokazuje życie ludzi intelektualnie niepełnosprawnych bez ogródek, bez ubarwiania, to nie jest hollywoodzka historia, która zawsze cudownie się kończy. To ponad półtorej godziny patrzenia z bliska na cierpienie człowieka. Na tragiczny los, który mógłby się przydarzyć każdemu z nas. To los człowieka, jakich jest masa, ale nasze społeczeństwo pragnie takie jednostki albo wyeliminować, albo zamieść "pod dywan" i udawać, że tacy ludzie nie istnieją....
   Waldek popłakał się podobno 4 razy. Ja płakałam praktycznie przez cały film i jeszcze długo po.
To jest film z serii takich, które powinien obejrzeć każdy. Bardzo wzruszona i wręcz "przybita" tym co zobaczyłam, szczerze polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz