piątek, 8 listopada 2013

Pech .. ?

Ostatnio Waldka chyba prześladuje jakaś zła passa. Zaczęło sie od przygody jak jechał do pracy, roboczym samochodem a ten zaczął się palić. Mieli niezłą przygodę z gaszeniem, ale udało się, z pomocą trzech gaśnic. Potem starocia odwieźli na lawecie i może jeszcze coś z niego będzie. Potem pożar,  który odbił się głośnym echem w całym Bielsku,  miał miejsce na przeciwko siedziby jego pracy. Przypomnę, że na wszystkich zdjęciach Waldkowe auto było na pierwszym planie, bo zaraz obok niego akcję prowadził wielki wóz strażacki. Uśmialiśmy się z tego, ale dobrze, że od fabryki laminatów nie chwyciła się ich baza, ani samochód. Waldek na szczęście w tym czasie zdążył już wyjechać w teren, więc nie było nikogo z pracowników przy pożarze. W ten sam dzień przydarzył im się jeszcze jakiś problem z kablem w pracy i pół Andrychowa było bez prądu :P Zła passa przypomniała o sobie znowu przedwczoraj. Akurat siedziałam w salonie, oglądałam filmy dokumentalne na Youtube, najpierw o Czarnobylu, potem o więzieniach w Ameryce i ludziach skazanych na smierć, na koniec o śmiertelnych wypadkach. Już zaczęło mi się przysypiać, a tu nagle telefon. "Yyyyy, no kochanie, ja będę trochę później, bo yyyyy, no.... Ktoś mi puknął w tył samochodu ..." I mówił to takim głosem jak gdyby nigdy nic. Ja po dwóch sekundach byłam zerwana na równe nogi, zaraz się ubrałam i pojechałam z mamą na miejsce stłuczki. Tuż za Biedronką na Leszczynach, czyli ok. 2 kilometrów od domu .... Oczywiście przez telefon uspokajał mnie i mówił, ze oczywiście "nic się nie stało", ale musiałam to osobiście sprawdzić. Na całe szczęście faktycznie, nikomu nic się nie stało, stłuczka z winy kolesia, co jechał za Waldkiem. W aucie tylko pęknięty plastik i zderzak, więc uszczerbki "kosmetyczne", ale tamten koleś rozkwasił sobie oba przednie reflektory. Spisali oświadczenie, Waldek ma dostać kasę na naprawę z ubezpieczenia tego gościa, wyklepie się i będzie po sprawie. Na szczęście, ale oczywiście musiałam się przestraszyć. Zresztą dziewczyna tamtego gościa zareagowała tak samo, bo też stała na miejscu zdarzenia cała zapłakana. Echh, faceci. Jeszcze raz mi Waldek powie, że "jeżdżę jak baba" ... Dzięki Bogu mnie się jeszcze nie przydarzyła żadna stłuczka, i niech tak zostanie. Wczoraj też jeszcze podżyłam swoje, bo zasnęłam sobie rano, jak Waldek pojechał, a tu nagle dzwoni jego telefon. Okazało się, że zostawił go w domu, a ja po rozmowie z jego kolegą z pracy, nie wiedzieć czemu wywnioskowałam, że Waldek nie dojechał jeszcze do pracy i nie można się z nim skontaktować. Jak się już dobudziłam to zadzwoniłam do tego kolegi jeszcze raz i się okazało, że Waldek w pracy jest, tylko szuka wszędzie telefonu, a telefon w domu.... Mam nadzieję, że już dzisiaj będzie spokój z różnymi głupimi sytuacjami, a mój Misio się ogarnie. Ale to roztargnienie może przez nadmiar pracy, może przez trzy ostatnie robocze soboty. Musi sobie odpocząć, odstresować się, napić się piwka i się wyluzuje :)
Z tym, że akurat sytuacja z palącym się autem i ta stłuczka to nie była jego wina, tylko ewidentny pech. Ale to też oznaka, że trzeba oderwać się i odpocząć trochę :) W sobotę jedziemy do Wilkowic na koncert naszych znajomych z  kapeli Imaginarium, w niedzielę - śpimy do oporu, to pewne, a w poniedziałek spotykamy się wszyscy razem z naszymi rodzicami w Czechowicach.
   Niedziela będzie dla nas wyjątkowa. Mamy pierwszą rocznicę !!! Boże, kiedy to zleciało ... A ile się przez ten rok pozmieniało, to nigdy bym nie pomyślała. Rok temu, jak się poznaliśmy, nie spodziewałabym się, nie śmiałabym nawet marzyć o tym, że za równy rok będziemy już razem mieszkać i spodziewać się dzidziusia. Jak wszystko się niesamowicie zmienia.... A tak się bałam tej przyszłości. Rok temu bałam się głupiej matury, bałam się, że nie skończę szkoły, że nie dam rady, że prawa jazdy też nie zrobię, że tak jak gadają wszyscy, nasz związek się rozpadnie, bo wszyscy mądrzejsi.... doskonale pamiętam, jak zaczęliśmy ze sobą być, wszyscy nagle stali się ekspertami od związków. "Eeee, za szybko, nie narzucaj mu się" "Po dwóch tygodniach powiedział, że cię kocha? nie wierz mu!" "Na trzecim spotkaniu zaprosiłaś go do domu ? Wystraszy się i cię zostawi!" No, ale już wtedy się przekonałam, że gadanie jest tylko gadaniem, a liczy się to co oboje do siebie czujemy i do czego zmierzamy. Jeszcze raz powiem, że nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego czasu i miejsca, niż to, w którym jestem teraz w swoim życiu. Pomimo, że czasami są problemy, że czasami nie  możemy się dogadać, czy to między sobą, czy to z rodzicami, czy to w sprawach zwykłych, czy bardziej skomplikowanych, to zawsze wspólnie dajemy radę. Ze dwa dni temu Waldek mi powiedział "Widzisz, jak już rok ze sobą wytrzymaliśmy, to dalej też wytrzymamy" :) I to cieszy. Nawet kiedy ja miałam jakieś wątpliwości, co do naszego związku po różnych kłótniach, bo miałam, to on koniec końców zawsze je rozwiewał. Wiem, że nigdy nie pozwoliłby mi odejść, ani sam by tego nie zrobił. Mam wrażenie, że nawet, gdybym go chciała wyrzucić i wymazać ze swojego życia, on by i tak jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze próbował do mnie wrócić, aż by się mu w końcu udało :) Bo jak dwoje ludzi jest sobie pisanych, to nie ma żadnej siły, która by mogła ich rozdzielić :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz