piątek, 1 listopada 2013

Oddalamy się ...

Tak sobie właśnie reasumuję wiadomości od różnych ludzi, rozważam je i trochę nad nimi myślę. No i wygląda to tak : ostatnio na ask'u jednego dnia dostałam dużo wiadomości, w których ludzie piszą, że jestem w jakimś stopniu ich autorytetem. Nigdy o takie coś nie zabiegałam, ale czytając takie słowa, naprawdę czuję się w pewien sposób dumna i bardzo mnie cieszy, że moje słowa nie idą w eter bezowocnie. Mam nadzieję, że może kiedyś dzieląc się swoimi przeżyciami będę w stanie w jakiś sposób komuś pomóc, badzo by mnie to cieszyło. Słowo "autorytet" to mocne słowo, i może nie czuję się z nim jakoś super pewnie, jest mi niezmiernie miło, gdy coś takiego uda mi się przeczytać.
Z drugiej strony, dwa dni później dostaję dosadną opinię, że dla kogoś innego jestem "dnem". To także bardzo mocne słowo, i z takim czymś chyba nikt nie czuje się do końca dobrze, niezależnie od tego jak odporny jest na krytykę. I zaczynam się zastanawiać co tak naprawdę może skłonić takiego człowieka do postawienia opinii o drugim, iż ten jest "dnem". Zaczyna mnie ciekawić, jakie wewnętrzne kryteria oceniania mają poszczególne osoby. Zachodzę w głowę, jak to się dzieje, kiedy część nazywa Cię autorytetem, a część dnem. To chyba prowadzi do niejakiego "wyśrodkowania". Coś takiego pokazuje mi i utwierdza w przekonaniu, że jestem najnormalniejszym w świecie człowiekiem, który wychodzi do świata ze swoim zdaniem i chce się nim podzielić, co w sumie budzi zupełnie naturalne i "ludzkie" odruchy :) To cieszy, chyba większości z nas klepki działają jak należy, no może z małymi wyjątkami.
   Dzisiaj cały dzień na cmentarzach. Jakoś tak ... "oschło" się zrobiło w pewnym momencie. Moja babcia zauważyła pewną smutną prawdę. Powiedziała "z każdym rokiem człowiek ma więcej krewnych na cmentarzu..." I jeszcze jedna prawda, którą chyba wszyscy zauważyliśmy. Z roku na rok nasi krewni i znajomi, w ogóle ludzie stają się dla siebie coraz bardziej oschli ... Nie ma już tej kultury szczerej rozmowy, odwiedzania się. Bezinteresownego "co tam słychać"... Każdy patrzy tylko siebie, swojego gara i tylko zerka na drugiego, czy przypadkiem nie ma o parę złotych więcej ... Ech .. takie realia, taki świat ... Nie da się ju tak jak kiedyś po prostu podejść, pogawędzić, każdy się od każdego oddala ... Już nawet na Boże Narodzenie się nie odwiedza dalszej rodziny bo zawsze są wymówki "eeee, nie ma czasu", "eee,zapracowani", "eee, nie będziemy robic kłopotu", "eeee, po co się wysilać". I tak się kończy, że szczytem kontaktu z bliskimi jest wysłanie życzeń na facebooku ....
Tak sobie czasami myślę : "Niech ktoś na chwilę zatrzyma świat..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz