niedziela, 3 listopada 2013

Odkurzanie płytoteki, świat snów

Mamy niedzielne popołudnie i właśnie z całych sił wzięło mnie na przejrzenie mojej płytoteki. Biorę moje największe skarby, "odkurzam'" i czuję się jakbym odbywała podróż w czasie. Na pierwszy ogień Manic Street Preachers. Zespół z tak niesamowitą i ciekawą historią. Światopogląd tak kontrowersyjny, jednak tak kuszący by poznawać go poprzez utwory tej grupy. Szkoda, że ta formacja nie odniosła sukcesu w naszym kraju, jednak wiadomo, czego u nas się słucha. Czegoś co często nie przypomina nawet muzyki.... Przypomina mi się czas, kiedy to ponad rok temu odbyłam podróż "śladami Manics" do Cardiff. Jakie to było niesamowite przeżycie :D Właśnie jedną z najwspanialszych rzeczy,  jaką się ma, gdy jest się "młodym i głupim" to właśnie bycie fanem. Pamiętam jak ubierałam się w panterkę, tak jak Manics na początku kariery. Jaka to była zabawa, to upodabnianie się, to identyfikowanie z nimi. Słuchałam ich na przemian z Jimmy Eat World, jednak Jimmiego uwielbiałam tak z rok wcześniej i trochę inaczej się to objawiało ;p Byłam zakochana na zabój w Jimie Adkinsie i był on dla mnie wzorem cnót męskich, podczas, gdy Manicsów kochałam wyłącznie za muzykę, za kreatywność, za oryginalnośc i za tą umiejętność pozostania sobą, chociaż na przestrzeni lat, z każdym albumem zmieniał się ich nurt muzyczny. Chciałam przypomnieć takie najbardziej znaczące sytuacje, które były związane z twórczością tych zespołów. Jedna i najdziwniejsza z nich dotyczy Manics, podróży i świata snów, i jest jak dla mnie całkowicie odjechana :)
   Był luty, rok chyba 2011. Miałam następnego dnia wyjeżdżać z tatą do Anglii na kilka dni, bo tata miał tam zaległe sprawy związane z pracą. Ich załatwienie miało zająć kilka dni, a jako, że ja miałam ferie, mama wspaniałomyślnie wysłała mnie z tatą trochę w roli "tłumacza". I pamiętam, była noc przed wyjazdem, a mnie przyśnił się najbardziej pokręcony sen w życiu. Śniło mi się, że byłam na jakiejś wielkiej imprezie, na której DJem była moja nauczycielka z liceum z informatyki (sic!). Ale głównymi gośćmi na tej imprezie były człekokształtne stwory, które teraz porównałabym trochę do Zarazy z Halo, ale ich wygląd był jednak nieco inny. Były wysokie, łyse, miały szarą skórę, wielkie głowy, długie i chude kończyny i wielkie brzuchy. Wygladały obrzydliwie, ale wcale na początku nie były groźne, wręcz przeciwnie, bawiły się razem z nami na imprezie :D Pamiętam, w śnie ktoś mi powiedział, że to zmutowani ludzie, a mutacja ta nazywa się "Mordena's Syndrome" czy coś w ten deseń, nazwy dokładnie nie pamiętam. W śnie był ze mną jeden kolega i jeszcze ktoś, ale nie pamiętam dokładnie kto. I nagle te mutanty zaczynają nas gonić, my uciekamy z tej imprezy po jakichś krętych schodach, zdjeżdżamy po wielkiej zjeżdżalni i tu nagle zatrzymuje nas jeszcze jeden stwór, ty razem jakby Gandalf z Władcy Pierścieni. No sen niesamowity, więcej szczegółów nie byłam w stanie zapamiętać. No dobrze, ale jaki to ma związek z Manics ? Już tłumaczę.
Rano musiałam wstać o 4 rano, ciocia zawoziła nas na lotnisko do Krakowa, bo lot mieliśmy wcześnie rano. Była bardzo sroga zima, śnieg walił jak szalony całą drogę, a ja, taka niedospana, kimałam na tylnym siedzeniu w aucie. Miałam na uszach słuchawki i słuchałam płyty Manics - Gold Against The Soul. I zaczęłam zasypiać, a tutaj jednocześnie słysząc muzykę zaczął śnić mi się ten sam sen z potworami. Mój mózg był w jakimś takim dziwnym stanie, że nie potrafiłam odróżnić, co jest snem, a co  nie. Przez ponad półtorej godziny drogi pozostawałam w tym dziwnym półśnie, a Gold Against The Soul leciała dalej, zapętlona na moim iphonie. I do dziś dzień, jak odpalam tę płytę i słyszę piosenki takie jak "Gold Against The Soul", "Nostalgic Pushead" czy "Symphony of Tourette" (ta chyba działa na mnie najbardziej) to widzę przed oczami te niesamowite stwory. I czuję się jakby znowu był luty 2011, jakbym znowu była na tylnej kapanie w samochodzie cioci, jakby znowu walił snieg bez opamiętania, jakbym znów za parę godzin miała znaleźć się w UK. Tak mocno się to zakorzeniło w moją pamięć, że chyba zostanie na zawsze.
  Jak to dobrze, że mam tendencję do zapamiętywania snów ze szczegółami :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz