poniedziałek, 7 października 2013

Dziwne dni i medytacje z aniołami.

Miewam naprawdę dziwne dni i dziwne samopoczucie. Najwięcej dziwnych rzeczy dzieje się, jesli chodzi o mój żołądek. I to nawet nie są typowe poranne wymioty. Owszem mdłości się zdarzają, ale częściej w nocy, lub wieczorem niż rano. Bywają również takie dni, że na siłę wpycham w siebie cokolwiek do zjedzenia, czuję się wzdęta i mam "jadłowstręt" a dwa dni później mam apetyt, że zjadłabym konia z kopytami, albo dokładniej, opróżniłabym całą słynną Fabrykę Czekolady niejakiego Charliego :P Czekolada to naprawdę moja 'guilty pleasure' od samego początku ciąży. I nie ważne czy jest to nutella, czy prince polo, Michaszki, płatki śniadaniowe , budyń czekoladowy, Knoppers czy waniliowa Milka, jak przyjdzie ochota to nie ma zmiłuj ... :P Narazie w porządku, ważę tyle ile ważyłam wcześniej i mam wrażenie, że wszystko co jem idzie w cycki o.O chcoiaż teraz jakby troszkę przystopowały i zachowują jednakowy poziom wielkości. Nie muszę chyba mówić, że z tego faktu najbardziej cieszy się Waldek .... :)
Dzisiaj czułam się trochę słabiej, spałam po południu, jednak przed drzemką chłonęłam książkę, którąś dostałam na urodziny, "Medytacje z Aniołami". Świetnie napisana. Autorka zwyczajnym, prostym, ciepłym i ludzkim językiem wtajemnicza czytelnika w tak cudowny, mistyczny świat pomocnych, Bożych istot. Dziś czytałam m.in. o Archaniele Gabrielu. Jest on aniołem Kryształowego Promienia i dowiedziałam się, że jedną z jego misji jest opieka nad przyszłymi matkami i nienarodzonymi dziećmi. Wkońcu według Biblii to właśnie Archanioł Gabriel, boski wysłannik zwiastował Maryi narodziny Zbawiciela. Wykonywałam więc dzisiaj medytację i prosiłam Archanioła Gabriela o opiekę nade mną i Iskierką. Zaraz po medytacji zasnęłam, jak to zazwyczaj robię. Gdy się obudziłam, czułam sie o wiele lepiej, lżej i byłam bardziej szczęśliwa. Dobrze, że ta książka trafiła w moje ręce właśnie teraz, gdy noszę w sobie nowe Życie i robię wszystko, by je chronić.
  Chciałam jeszcze przytoczyć popularny ostatnio w moich kręgach temat strony ask.fm i mojego konta.
Od pewnego czau jestem tam zasypywana pytaniami o naprawdę różnej treści. Większość z nich jest jasnych, normalnych, zawsze staram się na nie odpowiadać najszczerzej potrafię i zawrzeć w odpowiedzi to co mam na myśli, to co czuję na dany temat. Jednak pojawia się wiele pytań atakujących mnie, nierzadko oczerniających, jak to w internetowym naszym slangu się przyjęło, 'hejtujących'. Waldek mi powtarza czasami, żebym zrezygnowała z udzielania odpowiedzi dla własnego dobra, żeby się nie denerwować. Jednak wiem, że nie mogę się dać emocjom. Moja taktyka to znaleźć sensowną, inteligentną, pasującą odpowiedź nawet do najgłupszego, lub najbardziej negatywnego pytania. Zauważyłam, że ten cały proces komunikacji, wymiany myśli z innymi, czy to za pomocą bloga, aska, facebooka czy instagrama, jest dla mnie również czymś co zahacza o rozwój osobisty, chociaż angażując w to swoje emocje i swoja prywatność niezawsze jest łatwo. Ale ja to odbieram tak, że dzięki na przykład prowadzeniu bloga i odpowiadaniu na pytania mogę naprawdę dowiedzieć się więcej o ludziach, a oni o mnie. Wtedy jest to zdrowe, działa w obie strony i przynosi korzyści, jakieś refleksje, przemyślenia.  Myślę, że każdy potrzebuje ujścia dla swoich emocji, uczuć, przemyśleń w różny sposób. Ja akurat zawsze byłam ekstrowertykiem, nie umiałam trzymać emocji w sobie, ukrywać ich, a przede wszystkim zawsze miałam potrzebę dzielenia się. Informacjami i przemysleniami także. Owszem, zauważyłam, że wielu ludzi traktuje to jako upublicznianie swojej prywatności, ale tak jak powiedziałam, w moim przypadku czemuś to służy, ma jakiś cel. A jesli ma jakiś cel i do czegoś prowadzi, dlaczego by rezygnować ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz