wtorek, 15 października 2013

Włoskie smaki i poniedziałkowy Kraków

Ostatnio narzekałam na totalny brak pomysłu na posta. A tu proszę, coś się dzieje. Przede wszystkim mamy świetna pogodę, która sprzyja wszelakim podróżom, spacerom, wycieczkom, przechadzkom, przebieżkom i ogólnie aktywności na świeżym powietrzu. Wczoraj byłam na wycieczce w Krakowie razem z mamą, ciocią i kuzynką. Na miejscu spotkałyśmy się także z moim kuzynem, którego nie widziałam strasznie długo, a z którym zawsze znajdowałam wspólny język i tysiące tematów do rozmów.  Dzień spędzony bardzo miło, chociaż w sumie nie kupiłam sobie w Krakowie nic konkretnego, ale i czasu nie było zbyt dużo. Powiem, że uwielbiam spacerować po tym mieście, w nim zawsze coś się dzieje. Moja mama kupiła ślicznego pluszowego wawelskiego smoka dla Iskierki, jest naprawdę uroczy :) Najfajniejszą częścią wycieczki był już przed samym wyjazdem spacer wzdłuż Wisły wieczorem :) Te wszystkie światła odbijające się od tafli wody.... Naprawdę czasami warto zmienić otoczenie. Chociaż muszę przyznać, że wczorajszy wczesny poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Poranne mdłości robią sobie ze mną co chcą. Dobrze, że Waldek nie spóźnił się do pracy, bo już drugi raz musiał "ogarniać mnie" rano w łazience ... Ale mówiąc szczerze - cieszę się. Cieszę się nawet z głupich porannych mdłości, bo to chyba znaczy, że wszystko jest tak jak ma być. Gdyby tych wszystkich dolegliwości nie było, naprawdę bym się martwiła.
  Dżizas, w telewizji leci reklama z Wawelu, a ja za każdym razem jak słyszę słowo "czekolada" mam jęzor po pas ... :P
Ale jeśli chodzi o przysmaki, to dzisiaj u mnie w kuchni nie było absolutnie czekoladowo. Było po włosku ! Przyszła do mnie przyjaciółka i stwierdziła, że od wejścia czuć, że coś się dzieje :) Pierwszy raz wyszła mi tak pyszna, prawdziwa pizza na idealnym, włoskim lekkim cieście. Wiem, że dużo z Was szuka idealnych proporcji na ciasto pizzowe, a ja chyba waśnie takowe znalazłam, oto one :

Ciasto na pizzę 

- 3 szklanki mąki
- łyżeczka soli
- łyżeczka cukru
- 60 g drożdży
- 6 łyżek oliwy z oliwek
- szklanka wody

Do dużej miski wkładamy drożdże, rozkruszamy je. Wsypujemy cukier i sól, wlewamy oliwę, potem wodę i mieszamy aż drożdże się rozpuszczą w wodzie z oliwą. Następnie wsypujemy make do miski i zaczynamy wyrabiać ciasto. Później ciasto wyjmujemy z miski na blat, lub stolnicę i dalej wyrabiamy, aż będzie gładkie i sprężyste. Kiedy je wyrobimy, wkładamy spowrotem do miski, przykrywamy lekko wilgotną ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości.
Ciasta starczyło mi na jedną wielką, prostokątną pizzę wielkości blachy, takiej, jaka jest w piekarniku oraz jednej małej, na spodzie od średniej tortownicy. Blachę, na której będziemy piec musimy posmarować oliwą z oliwek. Ciasto musimy mieć rozwałkowane dosyć cienko - bez obaw, pięknie urośnie. Przed położeniem składników, dobrze jest ponakłuwać je widelcem. Układamy potem ulubione dodatki i pieczemy w temperaturze 220 st. przez ok. 20 minut.

Najlepszym składnikiem mojej pizzy, był moim zdaniem sos pomidorowy. Zrobiłam go podsmażając na oliwie z oliwek cebulę, następnie wrzucając na nią 2 puszki pomidorów. Smażyłam, a raczej dusiłam je przez jakiś czas, ok 15 minut, chociaż według kanonów włoskich, to i tak za mało. Oryginalny włoski sos pomidorowy powinno robić się ze świeżych pomidorów z dodatkiem selera, marchewki, ogólnie "włoszczyzny" i gotować przez ... 5 godzin ! Jednak ja nie miałam aż tyle czasu ... :D Ale i tak wyszedł pyszny. Na koniec doprawiłam go bazylią, czosnkiem i ziołami prowansalskimi. A oto efekt mojej pracy :





Stwierdziłam, że muszę pizzę robić częściej :D
A to co pisałam o sosie, usłyszałam, kiedy jechaliśmy z Waldkiem w niedzielę na imieniny do jego mamy. W Radio Bielsko leciał akurat ciekawy wywiad z pewnym Włochem, który otworzy u nas knajpkę z włoska kuchnią, do której swoją drogą muszę zajrzeć na jakiś pyszny makaronik. Dowiedziałam się także, że do idealnego ciasta na pizzę używa się albo oliwy z oliwek, albo o dziwo - smalcu. Z przepisów, które chcę wypróbować przy najbliższej okazji porwę się na, tym razem francuską zupę cebulową, a później na focaccię. Ciekawe co wyjdzie tym razem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz